Data publikacji: 20.10.2014

Co z tą frekwencją wyborczą?

"Mój głos i tak niczego nie zmieni" – pomyślała połowa Polaków i nie wzięła udziału w wyborach. Potrafimy krytykować, narzekać na polityków, ale gdy dostajemy szansę żeby poprawić swoją sytuację, chowamy głowę w piasek.


Anglicy wolą głosować na bohaterów Big Brother’a

Niechęć do głosowania nie jest tylko domeną Polaków, również w Wielkiej Brytanii niska frekwencja wyborcza wywołuje dyskusje. Jeszcze sto lat temu Anglicy traktowali wybory z wielkim szacunkiem – ubierali najlepsze stroje, przypinali medale, frekwencja sięgała zazwyczaj 70 procent. Ten stan utrzymywał się dość długo, natomiast największy tłum Brytyjczyków przewinął się przez lokale wyborcze w momencie, gdy od władzy chciano odsunąć konserwatystów, wtedy to nawet młodzież zdecydowała się głosować.

A potem przyszło załamanie. W 2001 i 2005 roku odbyły się w Anglii wybory parlamentarne, podczas których odnotowano spadek frekwencji wyborczej do 59 i 61 procent. Sytuacja ta nie przeszła bez echa, a media złośliwie powtarzały, że Brytyjczycy więcej głosów oddają na bohaterów Big Brother’a. Kolejny spadek pojawił się w wyborach lokalnych w Londynie, o ile w 1990 r. głosowało 48 procent obywateli, to w 2002 r. liczba ta zmniejszyła się do 32 procent.

Problem niskiej frekwencji podzielił Brytyjczyków na dwa obozy: wolnościowy i obywatelski. Metodą, która miała przemówić do rozsądku obywateli było wprowadzenie przymusowego chodzenia na wybory, niestety nie wszyscy byli zgodni w tej kwestii. Obóz wolnościowy uważał, że idea jest niezgodna z prawem wolności jednostki, natomiast obóz obywatelski w stu procentach popierał ten pomysł, gdyż jego zdaniem uczestnictwo w wyborach należy do obywatelskich obowiązków. Przedstawiciele tegoż obozu podkreślali, „że przecież nikt się nie buntuje przeciwko obowiązkowi szkolnemu i że nie chodzi o przymus głosowania, tylko obowiązek stawiania się w lokalu wyborczym, a co wyborca zechce zrobić z kartą do głosowania, to już jego sprawa i nikt się w to wtrącać, oczywiście, nie będzie”.

Obóz obywatelski przekonał do swoich racji inne partie i już w 2001 r. pojawił się projekt ustawy „compulsory voting, czyli obowiązkowy udział w wyborach i umieszczenie na kartach wyborczych opcji żaden z kandydatów ani żadna partia tu figurująca mi nie odpowiada”. Jednak projekt działał tylko w teorii, gdyż, jak odnotowała brytyjska komisja wyborcza, niechęć do głosowania nadal się pogłębiała.

Desperacja Anglików w związku z niską frekwencją sięgnęła zenitu, gdy zaproponowano, by za przyjście do lokalu wyborczego i oddanie głosu wystawiać nagrody pieniężne. Z symulacji, którą przeprowadziły media, wynikało, że jeżeli nagroda wynosiłaby 10 funtów głosować przyszłoby 83 procent obywateli, natomiast przy 20 funtach frekwencja zwiększyłaby się nawet do 91 procent. Ogólnie rzecz ujmując ten pomysł kosztowałby państwo 2 mld funtów. Na szczęście projekt ten nie cieszył się zbyt wielkim zainteresowaniem.

Obowiązkowe wybory

Jak się okazuje spora część państw świata (ponad 30) ma w swoim prawie obowiązek wyborczy, chociaż nie zawsze jest on przestrzegany, a władze nie pociągają do odpowiedzialności „wyborczych wagarowiczów”. Jeżeli chodzi o Europę to obowiązkowo do wyborów muszą przystąpić obywatele Belgii, Luksemburga, Lichtensteinu, Cypru, Grecji oraz Turcji, w Szwajcarii i Austrii obowiązek ten obejmuje tylko część państwa.

Jako przykłady państw, w których obowiązek wyborczy funkcjonuje od bardzo dawna i nadal jest przestrzegany, mogą posłużyć Australia (od 1924r.) i Belgia (od końca XIX w.). W obu tych krajach za nie przystąpienie do głosowania na obywateli nakładana jest kara, w Australii jest to grzywna w wysokości od 50 dolarów, a w Belgii „skutkuje to pozbawieniem czynnych praw wyborczych”. Ważne jest jednak podejście ludzi do tego przepisu, w tych państwach nikt się przeciwko temu nie buntuje, nie powstają ruchy obywatelskie wykrzykujące, że została im ograniczona wolność. Tutaj wszyscy traktują to jak coś normalnego. 

„Mnie to nie przeszkadza. Choć na co dzień nie interesuję się polityką, ale nie słyszałam, by ktoś ten obowiązek kontestował” – mówi Katarzyna Potoczny, architekt mieszkająca w Australii. W Belgii sprawa ma się podobnie, publicysta Leopold Unger mówi, że „obowiązek głosowania traktuje się jak rzecz najzupełniej normalną”. Podkreśla również, że „polega to bardziej na nawyku. Ludzie idą głosować, bo to jest część funkcjonowania demokracji, a ewentualnych kar nikt nie traktuje poważnie.” 

W Polsce trzeba zmienić mentalność!

Niestety w Polsce ponad połowa obywateli nie chodzi na wybory. Prawda jest taka, że jeżeli nawet zostanie uchwalona ustawa o przymusowym głosowaniu, to przeszkodą do zaakceptowania tej ustawy będzie polska mentalność. „Nie wystarczy uchwalić przymusu, by ludzie poczuli, że są włączeni w debatę demokratyczną i że mają wpływ na decyzje polityków” – mówi Jerzy Kuczkiewicz. Im więcej nakazów narzuca nam rząd, tym bardziej jesteśmy niezadowoleni, niechęć do wyborów może być też związana z poprzednim ustrojem, w którym wszystko było jednym, wielkim przedstawieniem teatralnym. Więc nadal panuje wśród Polaków barak zaufania do polityków, co więcej sami politycy podsycają ten stan, jedna afera, druga afera, a to jakiś polityk przyjął łapówkę, obiecują, że będzie lepiej, ale tak naprawdę nie dotrzymują słowa… Większość Polaków jest też przekonana, że ich głos nie ma znaczenia. Otóż ma! Nie po to walczyliśmy o wolne państwo, o demokrację, by w momentach, w których możemy się „wypowiedzieć”, siedzieć w domu, przekonując samych siebie, że jeden głos w tę czy w tamtą niczego nie zmieni.

Wszyscy potrafimy krytykować, narzekać, że nie ma pracy, że podatki są za wysokie, że służba zdrowia źle działa. Ale gdy dostajemy możliwość poprawienia tej sytuacji, nagle okazuje się, ze nic nam nie przeszkadza, a świadczą o tym puste lokale wyborcze, w których jedynie od czasu do czasu ktoś się przewinie. 

Oddawanie głosu jest naszym obywatelskim obowiązkiem, tak działają państwa demokratyczne, najwyższy czas wyjść z cienia komunizmu i uczciwie decydować o losach naszego Państwa i jego obywateli. 

Źródło: http://www.twojaeuropa.pl/4707/co-z-ta-frekwencja-wyborcza

Copyright © 2021 Wir Poznań | Wszelkie prawa zastrzeżone.